Zdarza wam się czasem odkryć zupełnie przez przypadek jakąś genialną potrawę? Bo mi tak :). I nie chodzi o to, że dużo eksperymentuję w kuchni. Powiedziałabym wręcz, że gotuję dość zachowawczo trzymając się raczej utartych ścieżek i znanych sztuczek. Ale raz na jakiś czas zupełnym trafem udaje mi się wyprodukować danie, które uderza w kubki smakowe z mocą, która jest w stanie zatrząść całym światem. Jednym słowem WOW!
Ta potrawa jest banalnie prosta w przygotowaniu i jedynym egzotycznym składnikiem na jakim bazuje jest dym w płynie. Nie wiem jak jest z dostępnością tego specyfiku w Polsce, bo mam swojego osobistego dostawcę który przywozi mi dym z Białorusi. Natomiast w Internecie można bez problemu zamówić koncentrat dymu wędzarniczego w proszku, który rozwadnia się później w solance.
Do tej pasty potrzebna jest brązowa fasola. Myślę, że po części to w niej tkwi sekret. Taką fasolę akurat udało mi się kupić w Carrefourze, gdzie stała na półce obok innych roślin strączkowych i nasion (czyli nie jest to żaden rarytas). Otóż ugotowałam pół kg takiej fasoli bez pomysłu i przegryzając pojedyńcze ziarna uzmysłowiłam sobie, że w smaku przypominają rybę… I wtedy moja współlokatorka Daria wpadła na genialny pomysł – zróbmy z tego „pastę makrelową”. Przepisy na podobne pasty krążą w Internecie, ale bazują na wędzonym tofu i glonach nori. A tutaj… fasola i dym.
Składniki:
- 2 szkl.ugotowanej brązowej fasoli
- 3 łyżki oleju lnianego
- 1 łyżeczka dymu w płynie
- 1 łyżka sosu sojowego
- 1 czubata łyżeczka słodkiej papryki
- 1/2 łyżeczki sproszkowanego czosnku
- 1/2 łyżeczki soli
- 1/2 szkl. wody
- opcjonalnie: 1-2 łyżki koncentratu pomidorowego lub ketchupu
Miksujemy razem wszystkie składniki tak długo, aż uzyskamy gładką konsystencję. Jeśli trzeba, można dodać więcej wody. Można też dodać trochę koncentratu pomidorowego lub ketchupu, ale i bez tego pasta smakuje wybornie.
Podajemy ze świeżym, chrupiącym pieczywem :).
5 lubi ten wpis.