W poprzednim wpisie obiecałam coś ekstra i słowa dotrzymuję!
Prosto z Atlanty udałam się wraz z paroma znajomymi na małą objazdówkę po kilku dużych miastach wschodniego wybrzeża. Zaczęliśmy od Philly (czyli Philadelphia). Możecie wyobrazić sobie moją reakcję kiedy zobaczyłam Philly Cupcake – sklep z cupcakes, muffinami i innymi różnymi słodkościami. Różowo, infantylnie, słodko do granic możliwości, po prostu nie mogłam uwierzyć. Słyszałam, że np. w Krakowie jest sklep w którym sprzedają same cupcakes, ale jakoś nie miałam okazji sie tam wybrać (podobno wiedzie im się tak dobrze, że mają otworzyć kolejna filię :). Poza tym nie chce mi się wierzyć, żeby mieli jakieś słodycze w wersji wegańskiej (muszę to koniecznie sprawdzić).
Dobra, przyznam się, poczułam się jak dziecko w krainie bajek. Nie wiedziałam, w którą stronę spojrzeć. Wszystko było takie… różowo-błękitne, do tego świetne dekoracje, mnóstwo fajnych gadżetów…
Co więcej okazało się, że mieli też coś dla mnie. Oto mój wegański, niemożliwie słodki cupcake (tak słodki, że zasłodziły się nim aż cztery osoby):
Przy okazji muszę jeszcze napisać o jednej rzeczy. Przez całą podróż towarzyszył nam Hong, człowiek którego poznaliśmy na konferencji, Chińczyk z pochodzenia od kilka lat mieszkający w Stanach. Otóż dawno nie zdarzyło mi się, żeby ktoś tak bardzo dbał o moje kulinarne potrzeby. Co mam na myśli? Hong nie jest wegetarianinem, ale za każdym razem, gdy szliśmy do jakiejś restauracji, pierwsza rzecz o którą pytał to czy serwują tam coś wegańskiego. Miło, prawda? Wielu moich znajomych przeważnie nie zastanawia się przy wyborze restauracji czy znajdzie się tam coś dla mnie, a Hong zupełnie co innego. To on zapytał o wegańskie cupcakes, bo mi naprawdę nie przyszło do głowy, że mogliby mieć coś dla mnie. W tym miejscu przesyłam gorące pozdrowienia Hongowi!
Muffiny i cupcakes są bardzo popularne w Stanach. Na tym zdjęciu już Washington, D.C. i kolejny dowód na to, że Amerykanie naprawdę lubują się w tego typu słodkościach :).
5 lubi ten wpis.